O mnie

Hej! To ja – Szymon. Pomysłodawca i twórca Akademii. Poniżej kilka jeszcze słów o mnie. O tym co lubię, co robię poza akademią, skąd cały pomysł – i co myślę dalej.
Zapraszam 🙂

Pomysł

Na początku marzyłem o ekstremalnym biurze podróży. Takim, w którym można by zamówić wyjazd w najdziksze miejsca świata. W końcu podróżowanie to moja pasja! To było wczesne liceum – czas bez obowiązków, spędzony prawie wyłącznie w górach!

Zanim ukończyłem lat 18, uczyłem żeglować dzieci na koloniach. Jeszcze przed maturą rozpocząłem pracę na ścianach wspinaczkowych. Z biegiem czasu zdobywałem kolejne uprawnienia i zastanawiałem się nad przyszłością.

Zdałem swój pierwszy egzamin instruktorski, drugi, trzeci. Uzyskałem uprawnienia wychowawcy i kierownika wypoczynku. Podpatrywałem innych instruktorów, uczyłem się od ludzi w różnych miejscach świata i w różnych miejscach świata sam uczyłem!

I im dłużej tak uczyłem, tym bardziej zdawałem sobie sprawę z tego, że to właśnie uczyć ludzi uwielbiam! Przypomniałem sobie szkolne marzenia o zostaniu nauczycielem – lub najlepiej dyrektorem! Te dziecięce marzenia mają w sobie jednak coś! 🙂

Zacząłem się zastanawiać, czy mogę połączyć to wszystko co lubię. I właśnie wtedy narodziła się Akademia Tenanga!

Wspinaczka

Od kiedy się wspinam? Nie pamiętam. Na pewno nie przesadzę mówiąc, że pierwszy raz na ścianie byłem jeszcze w przedszkolu 🙂

Ale to zupełnie nie jest najważniejsze pytanie. Dlaczego się wspinam – to jest coś! Coś, co dla każdego jest rzeczą indywidualną, ale swoimi powodami chciałbym się z Tobą podzielić. A z góry uprzedzę, że wymienienie konkretnych powodów ku własnemu hobby wcale nie jest łatwe! Spróbuj sam 😉

Kiedy sam idę się wspinać, czuję dreszcz ekscytacji, że oto będę mógł znów zmierzyć się sam ze sobą! Nie mówię tu nawet o wygraniu czy przegraniu – cieszy mnie sam fakt, że wszystko tam będzie tylko ode mnie zależało. Od mojego skupienia, pomysłowości, od siły i wytrzymałości. Cieszę się robiąc ostatnią wpinę – skończyłem drogę! Ale cieszę się też odpadając na obwodach – dbam o siebie, moja wytrzymałość wzrasta! I cieszę się z mnóstwa innych jeszcze powodów! Wspinam się ze wspaniałymi ludźmi i na ścianie mogę ich spotkać 🙂 A kiedy jestem w skałach, pojawia się jeszcze jedna rzecz – wolność! Tam przenika mnie całego 🙂

Kiedy jestem instruktorem natomiast, cieszę się z tego szczęścia moich podopiecznych! Cieszę się z tego, że zgadzają się, żebym to ja był ich przewodnikiem i nauczycielem. A moje serce rozpływa się z radości, kiedy czytam ich odpowiedzi w ankietach badających zadowolenie z sekcji! Jest tu jeszcze jedna wspaniała rzecz – w świecie wspinaczki obowiązują nowe prawa, inne zasady. Niesamowicie cieszę się, mogąc otwierać ten świat przed nowymi osobami!

Żeglarstwo

Tu też jakaś tajemnicza rzecz urzekła mnie już za pierwszym razem. Może zgodność tego z naturą, może wolność, może ta inna gęstość czasu, który na wodzie mierzony jest słońcem, nie zegarkiem. A może to sposób życia na wodzie, towarzystwo załogi, która staje się na czas rejsu większością świata! Tego która z tych wszystkich rzeczy przyciągnęła mnie najmocniej, nie sposób określić. Wiem z pewnością, że każda ma swój w tym udział.

Pływałem po Mazurskich Oceanach. W gimnazjum, zaraz po osiągnięciu wymaganego wieku, dostałem swój pierwszy patent. Tuż po 18 urodzinach (to granica wiekowa, aby podejść do egzaminu na sternika morskiego) ukończyłem kurs i otrzymałem patent kolejny (wraz z morskimi uprawnieniami motorowodnymi, ale od silnika głowa mi pęka 🙂 )

Pływać pod żaglami zacząłem uczyć w 2018 roku. Od tego czasu wodzie spędzam przynajmniej miesiąc, a zwykle prawie dwa.

Poza tym, że uczę innych – co cieszy mnie niezmiernie – cały czas uczę się sam, co dla mnie jest jeszcze ważniejsze. To nie tylko tematy związane z przygotowaniem dobrego kursu, wykładów, zadań… To cały otwarty świat możliwości i ciekawości! Dlaczego na niebie pojawił się cirrus? Dlaczego nie skondensował się wcześniej? Czemu właściwie tą „niewywracalną” łódź, może wywrócić wiatr? Kiedy to się stanie? Co zrobisz, kiedy na morzu złapie Cię burza? Takich pytań zamiast coraz mniej, robi się z czasem coraz więcej – i coraz trudniejszych wymagają odpowiedzi.

Opowiem Ci jeszcze pewną historię. Rzecz o niespodziankach i magii morza! Działo się to na Morzu Śródziemnym, w łodzi której byłem sternikiem. Pierwszy to był mój rejs na tamtych wodach, więc i przeżyć wiele.
Pewnej nocy, kiedy kładłem się już spać, usłyszałem ciche pstrykanie. Tak jakby zwarcie elektryczne. Wstałem natychmiast. Po kolei bardzo dokładnie obsłuchałem, obejrzałem i obwąchałem każdy kawałek jachtu. Niczego nie znalazłem, a odgłosy zwarcia nasiliły się znacząco – teraz dochodziły już ze wszystkich stron! A ja ciągle nie mogłem niczego znaleźć!!!
W końcu, obszedłszy pokład po raz n-ty, usiadłem tuż nad wodą i.. zdumiałem się! To pstrykanie dochodziło z wody! Kadłub jachtu był tu tylko pudłem rezonansowym. Uff!

Ale… dlaczego woda pstryka? Trzeba Ci wiedzieć, że pstrykanie owo nie było dźwiękiem delikatnej, rozpływającej się po wodzie piany morskiej. To był dźwięk, jakby ktoś kamyczkami w kamyczki rzucał. Jakby wszystkie okoliczne kraby i raki tańczyły żwawo dokładnie pod naszą łodzią!
Nie wiedziałem co zrobić… Nie włożę przecież nogi – prąd i woda – brrr! Po chwili wymyśliłem. Wrzuciłem do wody drabinkę – i oniemiałem!!! Drabinka wraz z wodą wkoło zapłonęła zielonym światłem!
Nie wierząc oczom własnym włożyłem do wody stopę. Podobnie jak drabinka, stopa pociągnęła za sobą setki maleńkich, fosforyzujących punkcików, które po ułamku sekundy rozpływały się w ciemność.
Wskoczyłem do wody! Wszystko wokół świeciło – kiedy płynąłem i gasło – kiedy nie ruszałem się. To naprawdę niesamowite przeżycie!

Byliśmy szczęściarzami, spotkaliśmy świecący plankton! Niektórzy powiedzieli mi później, że to była najbardziej magiczna noc w ich życiu!

Studia, bo to wcale nie jest temat poboczny!

Studia zacząłem na wydziale biologii i filozofii. Studiowałem ochronę środowiska i kognitywistykę. Pierwsze z miłości do Ziemi i wiary w to, że mogę jej pomóc, drugie z ciekawości – i to ogromnej!

Z OŚ’ką się rozstałem szybko, choć jej tematyka dalej jest mi bliska i bardzo dla mnie ważna! W zamian zacząłem studia psychologiczne, które łączę z kognitywistyką.

Czy za kilka lat otworzę swój gabinet, czy może w ofercie Akademii pojawi się psycholog sportu – tego nie wiem. Wiem za to, że mnóstwo wiedzy ze studiów przerabiam w programy szkoleniowe na kursach, w zajęcia, w życie Akademii!

Czym dla mnie jest Akademia?

Odpowiem krótko – to miejsce, w którym spełniając swoje marzenia i robiąc to, co robić lubię najbardziej, mogę cieszyć, uczyć, trenować i inspirować innych. I szalenie się z tego cieszę! To wspaniali ludzie i piękny świat!

Słów jeszcze kilka o Klubie Tenanga

Zanim jeszcze powstała Sekcja „Kapibara”, powstała niewielka grupka – kilka osób, które z radością spędzały ze sobą czas – w górach, na wodzie, w „Południku”, wszędzie było ich pełno!

Zajmowali się różnymi rzeczami – każdy miał swój osobny warsztat umiejętności, którymi chętnie dzielił się z innymi. I tak, przy świetle świec w górskiej chatce otoczonej zamiecią, żywa rozmowa uderzała to w tematy wspinaczkowe, to krążyła wokół ratownictwa medycznego, a stamtąd tuż do toboganów, nart i survivalu!

Później, kiedy sekcja już powstała, wiele razy zdarzało się, że po treningu zostawaliśmy na drugi – wspólny. Czasem też wspinaczkowy, czasem zupełnie inny! Ćwiczenia samoobrony, równowagi… Czasem po prostu zostawaliśmy na piwo 🙂

Założeniem Klubu jest wspólna zabawa. Wspólnie zorganizowane wyjazdy, treningi. Dzielenie się wiedzą, umiejętnościami.. życiem, radością – a czasem smutkiem, bo nic tak nie cieszy, jak chętny partner na wypad w skały w trudny dzień!

Akademia jest tu tylko przestrzenią, która łączy ludzi – nie zarabia. Chciałbym, żeby każdy, kto tylko zechce, czuł się tu dobrze! 🙂

No i kilka jeszcze o marzeniach!

Bo tu od marzeń wszystko się zaczęło. A marzenia, mam nadzieję, nigdy się tu nie skończą!

To co Akademia ma w ofercie, to to dokładnie, co w tej chwili potrafimy robić na wysokim poziomie. Ale uczymy się i oferować chcemy coraz więcej! Mówię to w imieniu swoim i zespołu.

Ze swojej strony mam mnóstwo pomysłów! Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, od której zacząć strony. Rozszerzenie działalności klubu! Już nie tylko piwo i trening, ale wyjazdy, slajdowiska, znani ludzie, wspólne inicjatywy – mnóstwo możliwości! Blog podróżniczy, a może nawet działalność biura podróży! Nawet samo zajęcie się klientem! Kiedy dopinam ostatni element kursu, szkolenia, programu, tak aby wszystko było idealnie, cieszę się bardzo, bo wiem, że tym samym cieszę innych! Nowe umiejętności! Nowe miłe twarze – i tak wymieniać mógłbym długo! 🙂

Ze strony zespołu – poza idealną atmosferą, która do tej pory nigdy nie zawiodła – marzymy o rozszerzeniu działalności o jazdę konną, o samoobronę, o łucznictwo, o taniec, o… Wymienić tego wszystkiego nie sposób! Morał z tego jest taki, że jeżeli masz pomysł, energię i chcesz dołączyć do zespołu – wal jak w dym! Myślę, że z takim zespołem warto działać 🙂